- Januszowi Młyńskiemu dziękuję za to, że zagrał rolę, w której nie wiadomo o co chodzi – powiedział Krzysztof Prus – reżyser spektaklu, podczas bankietu popremierowego.
Dwie powieści XIX-wiecznych gigantów literatury światowej, adaptowane na spektakle teatralne w Lubuskim Teatrze przez „obcego” reżysera z udziałem zielonogórskich aktorów.
Mowa tu o „Graczu” Fiodora Dostojewskiego i „Annie Kareninie” Lwa Tołstoja. Premiera tej pierwszej w adaptacji i reżyserii Krzysztofa Prusa – odbyła się 21 stycznia na scenie kameralnej. Tydzień później, 29 stycznia na dużej scenie zobaczymy pokaz przedpremierowy „Anny Kareniny”, w adaptacji Radosława Paczochy i reżyserii Michała Kotańskiego. Premiera odbędzie się 3 lutego.
- To jest spektakl o miłości. Nie prostej i banalnej, jaką serwują kinowe komedie romantyczne... A o zagmatwanej, czyli bliższej życiu – powiedział reżyser „Gracza".
Faktycznie treść spektaklu jest nieskomplikowana. Opętanie człowieka przez hazard i wielkie uczucie do kobiety kończy się wielką przegraną. Ale, o czym jest sztuka większość z nas wie. W zielonogórskim przedstawieniu zachwycają aktorskie kreacje. Niezwykłej i potrafiącej zagrać postać w każdym wieku Elżbiety Donimirskiej. Młodej Anny Haby – z widokami na świetlaną przyszłość w teatrze. Utalentowanego, umiejącego wydobyć z roli jej wielowymiarowość Piotra Lizaka. Aktora teatralnego i filmowego Aleksandera Podolaka – śmiało poczynającego sobie na scenie. Również Janusza Młyńskiego, potrafiącego zagrać praktycznie każdą postać, a nawet kilka… w jednej osobie. Barwna, piękna scenografia jest autorstwa Marka Mikulskiego.