Prezydent wyjechała z Zielonej Góry w wiosennej aurze, dosłownie i w przenośni. Chociaż na termometrach było minus trzy stopnie. Brrrr... zimno. W służbowym peugeocie popracowała nad wizerunkiem pokojówki, tak by wysiadając z samochodu być gotową do pracy. Właściciel pałacu przyjął nową pracownicę z radością, po czym zaproponował – Może pani umyć wszystkie 89 okien, lub jedno. Ale warunek - na wysokości, przypięta specjalnymi pasami – powiedział. Haręźlak pomyślała i... - Najpierw umyję od środka, a potem idę na wysokość - odpowiedziała. Gdy myła okno zapytano ją, czy lubi tę czynność. Odpowiedziała, że nie! Tylko wtedy, gdy musi, to u siebie w domu.
Ciekawiej było na zewnątrz. Ustawiono rusztowanie, a panią prezydent zaopatrzono w specjalne pasy asekuracyjne i obstawę w postaci fachowca w dziedzinie wspinaczek na wysokościach. W. Haręźlak wspięła się po drabinkach i po przyczepieniu liny zawisła na niej, na wprost okna. – Jak ja mam się obrócić, by umyć to okno? Może najpierw je omiotę z kurzu. Tak będzie efektywniej i efektowniej - krzyknęła. Jakiś czas wykonywała ruchy zmierzające do wykonania usługi. W końcu właściciel pałacu dał znak, że uważa usługę za wykonaną i prezydent opuszczono na dół, gdzie pracę przypieczętowano lampką szampana.
Jak do tego doszło? - To był przypadek. Na naradzie w sztabie WOŚP zażartowałam, że może umyję komuś okna. W mig to podchwycono i już nie mogłam się wycofać. Bałam się tylko, by nie wylicytowano Pałacu Kultury i Nauki w Warszawie! Ale się udało i jestem w Wiechlicach. Bardzo się cieszę, że właśnie tu, gdzie jest tak przyjazna atmosfera - opowiadała.
Po ciężkiej pracy pan Czmuda zaprosił prezydent, wolontariuszy WOŚP i dziennikarzy na poczęstunek. Sushi (czyt. suszi), dzik, wino i wiele innych delicji przygotował osobiście, z pomocą żony. Wszystko było świeże, smaczne...
Prezydent rozglądając się po pałacowych pokojach powiedziała, że odpowiadają jej takie królewskie klimaty. Mogłaby tu pełnić rolę zawoalowanej białej damy. - W każdym pałacu taka musi być - stwierdziła. Tym bardziej, że w tym obiekcie duże wrażenie, nie tylko na niej, zrobiła strefa odnowy biologicznej (kosmetyka, masaże, siłownia, sauna, kriokomora).
Szkoda, że trzeba było, tak szybko opuścić pałac i wracać do pracy. Tym bardziej, że przyjechaliśmy w wiosennej aurze a wyjeżdżaliśmy w zimowej. Cały obiekt przysypał śnieg.