Około 60 osób przyszło w czwartek wieczorem do galerii BWA, by wziąć udział w otwartej dyskusji o Winobraniu. Zorganizował ją Ruch Miejski Zielona Góra. 

– Chcemy porozmawiać o tym, jak może zmienić się Winobranie już w tym roku. Zależy nam, by dzięki tej debacie władze miasta i organizatorzy święta mieli szerszy ogląd sytuacji – zapowiedziała Joanna Liddane, radna KO i członkini Ruchu Miejskiego. Organizatorzy podzielili dyskusję na pięć bloków tematycznych: korowód, miasteczko winiarskie, jarmark winobraniowy, kultura oraz promocja / oprawa wizualna. Przedstawiali swoje pomysły, głos mieli też mieszkańcy. Wiele postulatów pojawia się w dyskusji o Winobraniu już od lat, choć niektóre wybrzmiały po raz pierwszy. Najdłużej rozmawiano o korowodzie.

– Powinno być w nim więcej winiarskich i historycznych akcentów. Scenariusz musi być szykowany z większym wyprzedzeniem – mówił Krzysztof Fedorowicz z winnicy Miłosz, członek Ruchu Miejskiego. I dodawał, że podobał mu się korowód, który widział w Sienie we Włoszech. – U nas też mogliby wystąpić aktorzy, którzy grają np. historyczne postaci z dziejów Zielonej Góry: osadników z Frankonii, czarownice czy króla Prus Fryderyka II Wielkiego – oceniał.

Wiceprezydent Marek Kamiński odpowiedział, że na palcach jednej ręki można było policzyć winnice, które chciały wystąpić w ostatnim korowodzie. – Udział winiarzy był mizerny. Pozytywnym wyjątkiem był Łukasz Robak z Folwarku Pszczew, który jechał traktorem – mówił. I dodał, że udział winiarzy w korowodzie mógłby być jednym z warunków przyznania im niższych cen za wynajem domków w miasteczku winiarskim. Ripostował Tytus Fokszan z winnicy Pod Winną Górą w Cigacicach. – Chętnie weźmiemy udział w korowodzie, ale jeśli organizatorzy zapewnią nam przyzwoite warunki. Chodzi o odpowiednią scenografię, dekoracje. Żebyśmy byli naprawdę ważną częścią tego pochodu, a nie szli tylko z lichymi tabliczkami z nazwami winnic.

Robert Czechowski, dyrektor Lubuski Teatr, który od wielu lat reżyseruje korowód winobraniowy: – Wszystko rozbija się o pieniądze. Mogę wyreżyserować korowód z udziałem niezliczonej liczby artystów, z aktorami grającymi winiarzy, platformami winiarskimi, historycznymi beczkami. Tylko wszystko kosztuje. 200 czy 250 tysięcy zł to absolutne minimum, by zrobić coś porządnego.

Hubert Małyszczyk, kierownik informacji turystycznej Visit Zielona Góra, jako inspirację wskazał Pochód Radosnych Ludzi w Cottbus. – Odbywa się w lutym, ale idzie w nim pół miasta, są kluby karnawałowe z Łużyc – opowiadał. Zaproponował, by szkoły, które co roku biorą udział w zielonogórskim korowodzie, już z kilkurocznym wyprzedzeniem wiedziały, jaka będzie ich rola w pochodzie. – Z góry ustalmy, że uczniowie jednej szkoły będą np. przez kilka lat z rzędu odgrywali winiarzy. Wtedy będą mogli się bardziej zaangażować, stworzyć z wyprzedzeniem stroje, nie przygotowywać się na ostatnią chwilę. Unikniemy nudy.

Wanda Rudkowska, była dyrektorka Zielonogórskiego Ośrodka Kultury: – Organizatorzy powinni odpowiedzieć na pytanie: Po co robimy korowód? Marek Kamiński: – Korowód jest, bo zawsze był. Trzeba go utrzymać. Wśród pozostałych pomysłów mieszkańców pojawiły się też m.in. takie, by co roku korowód miał temat przewodni czy by wykorzystywano w nim piosenki o Winobraniu. Długą dyskusję wywołała też część dotycząca miasteczka winiarskiego i jarmarku winobraniowego. – Pamiętajmy, że to właśnie miasteczko winiarskie jest sensem Winobrania, nie jarmark – mówił Tomasz Piersiak.

Zgodziło się z nim wielu uczestników spotkania. Ruch Miejski zaproponował, by miasteczko winiarskie rozciągnąć aż pod pomnik Bachusa, a domki winiarskie przeplatały się ze stoiskami producentów regionalnych i rękodzielników. By można było na spokojnie degustować wino, przegryzając lokalnym serem. – Jesteśmy już po słowie z Lubuskie Centrum Produktu Regionalnego. Chcemy, by producenci mogli wziąć aktywny udział w Winobraniu – zapewniał wiceprezydent Marek Kamiński.

Zdzisław Strach, prezes Centrum Biznesu, mówił, że rozmiar miasteczka winiarskiego jest co roku ustalany na podstawie liczby zgłoszonych winnic. – Rozważamy rozciągnięcie miasteczka, ale to nie jest takie proste, bo na ulicy Żeromskiego nie w każdym miejscu mogą stać domki winiarzy. Są ogródki kawiarni i restauracji, musimy zachować parametry drogi pożarowej – tłumaczył. Adam Bęczkowski z Zajazdu Kultury: – Teraz jest zbyt ciasno, trzeba się przeciskać między domkami. Robert Stawski z winnicy Aris apelował, by winiarze mieli większy udział w procesie planowania miasteczka winiarskiego. Był też pomysł, by w strefie winiarskiej wypożyczano i sprzedawano winobraniowe kieliszki z okolicznościowym grawerunkiem.

– Czy Winobranie musi być przaśne? Czy nie może być bez bielizny, chińszczyzny, ciuchów – pytał Ruch Miejski, mówiąc o jarmarku, który ciągnie się od ulicy Żeromskiego na plac Bohaterów. Zbigniew Dziuba oceniał, że jarmark co roku wygląda tak samo. – Te same budy z tym samym jedzeniem, z tymi samymi ciuchami. Mamy tego dosyć. Wśród pomysłów pojawiły się m.in.: bardziej urozmaicona oferta gastronomiczna, większy udział zielonogórskich restauracji, stworzenie strefy miast partnerskich, więcej winobusów do winnic.

Michał Łukasiewicz zwrócił uwagę, że podczas Winobrania zastawione jest wejście do informacji turystycznej w ratuszu, a przez to turyści nie mogą tam trafić. – Bardziej wyeksponowany powinien być też pomnik Bachusa. Jak można stawiać przy nim kubły na śmieci? – mówiła Barbara Jabłonowska. Jedna z uczestniczek zgłosiła postulat, by zakazać prezentowania się w miasteczku winiarskim myśliwych. W internecie powstała nawet petycja na ten temat.

Ripostował Piotr Brzozowski, członek zarządu okręgowego Polskiego Związku Łowieckiego: – Proszę pojechać do Niemiec na Oktoberfest. Tam parada myśliwych jest jednym z najważniejszych elementów święta. A dziczyzna, oprócz wina i miodu, jest wpisana do strategii województwa lubuskiego jako jeden z głównych produktów regionalnych. Robert Czechowski zaproponował, by w czasie Winobrania na placu Teatralnym powstała wielka strefa dla rodzin z dziećmi. – Jako teatr możemy wyłożyć na to 100 tys. zł. W zamian chciałbym, by miasto pomogło zorganizować, też na tym placu, plenerową giełdą minerałów (Czechowski jest ich pasjonatem – red.). Jak w Lubaniu i w Lwówku Śląskim. Wystawią się jubilerzy, kolekcjonerzy. Wielu gości przyjedzie do Zielonej Góry specjalnie na to wydarzenie.

W dwóch ostatnich blokach tematycznych Krzysztof Fedorowicz zaproponował, by więcej winobraniowych koncertów i wydarzeń kulturalnych odbywało się w historycznych piwnicach winiarskich. Uczestnicy spotkania dyskutowali też m.in. o małej scenie z muzyką elektroniczną przy Palmiarni. – To genialna propozycja dla tych, którzy chcą spędzić czas z dala od zgiełku deptaka. Szkoda, że nie było jej w zeszłym roku – mówił Hubert Małyszczyk.

Nie zgadzała się z nim Wanda Rudkowska, która mieszka u stóp Wzgórza Winnego. Tomasz Daiksler, prezes zielonogórskiego okręgu Związku Polskich Artystów Plastyków postulował, by Winobranie co roku miało swoje logo, podobnie jak Lubuskie Lato Filmowe w Łagowie. Toczyła się też dyskusja o potrzebie stworzenia całej identyfikacji wizualnej Winobrania. – Nie mamy księgi znaku. Brakuje spójności, każdy pisze nazwę Winobranie inną czcionką – mówiła Agata Miedzińska, dyrektorka Zielonogórski Ośrodek Kultury.

Pozytywnie został przyjęty pomysł, by już na zakończenie Winobrania prezentowano plakat przyszłorocznej edycji. Mógłby pojawiać się też na gadżetach promocyjnych. Pojawiły się głosy, by Winobranie było bardziej widoczne w ogólnopolskich gazetach i stacjach telewizyjnych. Agata Miedzińska: – Praktycznie co roku gościliśmy na Winobraniu prognozę pogody z TVN-u. Współpracujemy też z RMF FM. Jarosław Wnorowski zwrócił uwagę, że w weekendy winobraniowe kierowcy autokarów mają problem ze znalezieniem miejsc postojowych. Jego zdaniem organizatorzy Winobrania powinni bardziej promować parking, który znajduje się za stadionem żużlowym.

Przemysław Karwowski, regionalista i znawca winiarstwa: – Musimy zadać sobie pytanie, ile Winobrania, czyli tej winiarskiej esencji, ma być w Dniach Zielonej Góry. Postulaty ze spotkania zostały spisane, będą przekazane władzom Zielonej Góry. Wiceprezydent Marek Kamiński obiecał, że miasto uważnie się im przyjrzy.

Spotkanie w sprawie Winobrania
Spotkanie w sprawie Winobrania