10 lutego 1940 r. rozpoczęła się pierwsza masowa deportacja Polaków na Sybir, przeprowadzona przez NKWD. W głąb Związku Sowieckiego wywieziono około 140 tys. polskich obywateli. Wielu umarło już w drodze, tysiące nie wróciły do kraju.

Wśród deportowanych były głównie rodziny wojskowych, urzędników, pracowników służby leśnej i kolei ze wschodnich obszarów przedwojennej Polski. Zielonogórscy sybiracy upamiętnili dzisiaj 85. rocznicę tych tragicznych wydarzeń.

Obchody rocznicowe rozpoczęły się uroczystą mszą świętą w Kościele Najświętszego Zbawiciela. Po zakończeniu nabożeństwa uczestnicy przemaszerowali pod pomnik Matki Sybiraczki na Placu Kolejarza, gdzie wygłoszono okolicznościowe przemówienia i złożono wiązanki kwiatów. – 85 lat temu, w nocy z 9 na 10 lutego 1940 r., w głąb Związku Radzieckiego wywieziono tysiące rodzin, a wśród deportowanych były głównie rodziny wojskowych, urzędników państwowych, pracowników służby leśnej i kolei. Teren deportacji dotyczył obszarów wschodniej, przedwojennej Polski – mówił Kazimierz Wróblewski, wiceprezes zarządu Koła Nr 8 Zielonogórskiego Związku Sybiraków.

I opowiadał : – Scenariusz deportacji był zawsze podobny: łomotanie do drzwi kolbami karabinów w środku nocy, krzyki, bicie, popędzanie w trakcie pakowania, płacz kobiet i dzieci, ujadanie psów. Ten obraz najczęściej pojawia się we wspomnieniach osób deportowanych. W przypadku pierwszej zsyłki grozę sytuacji potęgował mróz dochodzący do minus 40 stopni C. Zajmowały się tym tzw. trójki NKWD, każda z nich miała przydzielone po dwie lub trzy rodziny do wywiezienia. Wszelkie instrukcje były fikcją. Deportowanym kazano pakować się w pół godziny, maksymalnie do dwóch godzin, w ogromnym pośpiechu i stresie. Wielu z nich nie zdołało zabrać dosłownie nic. Transportowano ich wagonami bydlęcymi przez kilka tygodni, gdzie były prycze, a zamiast toalet dziury w podłodze. Brakowało wody, ciepłych posiłków i opieki lekarskiej. Te urągające warunki często powodowały śmierć dzieci i osób starszych. To był dopiero pierwszy akt dramatu, rozmieszczono ich w 21 republikach radzieckich.

Rodzinę Wróblewskiego wywieziono na daleką północ do republiki Komi.- Tam zmarło moje rodzeństwo, brat Janek i siostra Urszula – mówił wzruszony Wróblewski. – Urodziłem się tam, do Polski wróciliśmy w 1946 r. Nikt już z mojej rodziny nie żyje. Ten Pomnik Matki Sybiraczki powinien być symbolem dla żyjących i przyszłych pokoleń. – Trudno opowiedzieć w kilku słowach o ciężkim losie deportowanych i więzieniu na Syberii – mówiła Bogumiła Burda, pełnomocnik wojewody lubuskiego.

– W imieniu wojewody lubuskiego Marka Cebuli, złożę dzisiaj wiązankę pamięci, tych, którzy nie mogli przeżyć tamtych trudnych chwil. Organizatorem uroczystości był Związek Sybiraków Oddział w Zielonej Górze przy udziale Prezydenta Miasta Zielona Góra. Urząd miasta reprezentowała Małgorzata Ostrowska, naczelniczka Wydziału Spraw Obywatelskich.

Obchody 85. rocznicy wywozu Polaków na Sybir