
Fot. Łukasz Forysiak / Marcin Nawrocki jest kierownikiem startu od dziewięciu lat
Gość od machania chorągiewką na zawodach – tak może określić kierownika startu tylko żużlowy dyletant! Rola Marcina Nawrockiego w Stelmecie Falubazie Zielona Góra jest bardziej odpowiedzialna niż by się mogło wydawać…
Jakie są obowiązki kierownika startu? – To osoba, która podczas meczu pozostaje do dyspozycji sędziego zawodów – wyjaśnia Marcin Nawrocki, który w klubie sprawuje tę funkcję10. rok. – Pilnuję, aby żużlowcy ustawili się na właściwych polach. Trzeba być obiektywnym, nie można pod taśmę „dociągnąć” jedynie swoich zawodników w kaskach czerwonym i niebieskim. Nie możemy kombinować, jesteśmy pod obstrzałem kamer. Nie możemy dotykać zawodnika, który ustawia się przy starcie.
Z kierownikiem startu współpracuje asystent malujący linie oraz dziewczyny podprowadzające (trzeba dopilnować, żeby zajęły odpowiednie pola). Przy starcie pracuje też „gumowy”, zwanym panem na gumie – osoba funkcyjna opuszczająca taśmę startową od strony bandy.
– Zawodnicy coraz rzadziej trafiają w taśmy, choć przecież zdarza się najlepszym – podkreśla Nawrocki. – W tym sezonie w Złotym Kasku wjechał w nią Patryk Dudek. I nie mógł sobie przypomnieć, kiedy zdarzyło mu się to po raz ostatni. Żużlowcy z reguły są zdyscyplinowani, a my robimy wszystko co możliwe, żeby ich nie zdekoncentrować.
Nawrocki papiery na kierownika zdobył w 2016 roku. Zadebiutował w wygranym spotkaniu ligowym z Apatorem Toruń.
Zdarzały się niebezpieczne sytuacje? – Oczywiście. Najtrudniejsze do obsługi są zawody młodzieżowe, trzeba mieć oczy dookoła głowy. Raz Nikodem Bartoch odbił się od bandy przy wyjściu z drugiego łuku i kierował się w moją stronę. Nigdy nie można stać tyłem do zawodnika, trzeba kontrolować to, co się dzieje. Kilka lat temu w Lesznie przekonał się o tym jeden z wirażowych, który ocknął się w szpitalu – opowiada Nawrocki.
W 2023 roku, w trakcie meczu ćwierćfinałowego z Gdańskiem przytrafiła się mała gafa. Nawrocki odmachał chorągiewką już po trzecim okrążeniu, za co zapłacił półrocznym zawieszeniem. – Wróciłem mocniejszy w 2024 roku. Nie popełnia błędu ten, co nic nie robi. Ominęły mnie tylko półfinał i finał, a potem była zima. Wyciągnęliśmy wnioski i zmieniliśmy system, już sam pobieram chorągiewki, nie korzystam z pomocy asystenta. Jeśli zdarzy mi się to drugi raz, zejdę ze sceny – deklaruje kierownik startu. I uzupełnia: – To fajna przygoda i adrenalina. Lubię to, co robię. Mam nadzieję, że popracuję jeszcze 22 lata. Kierownicy startu i wirażowi mogą sprawować funkcje do 60. roku życia, a ja mam 38 lat.
Nawrocki prywatnie kolekcjonuje programy żużlowe. Posiada bogatą kolekcję ze wszystkich polskich miast i nie tylko, z Zielonej Góry ma większość programów od 1971 roku!
Rafał Krzymiński