Setki kamer, ochroniarzy, policjantów – zabezpieczenie żużlowych zawodów w Zielonej Górze to nie jest bułka z masłem. Gdy po stadionie niosą się okrzyki tysięcy miłośników czarnego sportu służby uważnie lustrują otoczenie. – Zawsze jesteśmy gotowi – zapewnia kom. Łukasz Szymański, I zastępca komendanta KMP.

Fot. KMP Zielona Góra / Służby bezpieczeństwa cały czas kontrolują sytuację na trybunach. Świetny monitoring jest tutaj niezastąpiony!
Pracy zielonogórskiej policji przy W69 przyglądaliśmy się podczas meczu z Rybnikiem, 30 maja. Dowodzącym akcją był tego dnia kom. Łukasz Szymański. I to w jego asyście wchodzimy na stadion przez bramę od strony ul. Lechitów. – To pan jest tutaj szefem podczas meczu? Wszystkim pan rządzi? – zagaduję, gdy kierujemy się w stronę wieżyczki.
– Nic z tych rzeczy – zaprzecza z uśmiechem komisarz Szymański. I kontynuuje: – Głównym organizatorem zawodów jest klub sportowy. I to na klubie zgodnie z ustawą spoczywa obowiązek zabezpieczenia imprezy. Ja jestem dowódcą sił policji, które pełnią rolę pomocniczą, doradczą, zapewniają bezpieczeństwo osobom poza stadionem. Czyli tym wszystkim, którzy dojeżdżają na mecz albo świętują na zewnątrz obiektu. Gdy na miejscu dochodzi do groźnych zdarzeń, zgodnie z ustawą o bezpieczeństwie imprez masowych, interweniujemy na wniosek organizatora. Gdyby doszło do konfrontacji z kibicami drużyny przeciwnej też, zgodnie z przepisami, musielibyśmy czekać na sygnał od firmy ochroniarskiej zatrudnionej do zabezpieczenia meczu – wyjaśnia dowódca.
– To skąd przeświadczenie, że to policja tutaj rządzi? – dopytuję.
– Ludzie kierują się opiniami, a nie znają obowiązujących przepisów – krótko komentuje komisarz.
Superdokładne kamery
Wchodzimy do stadionowej wieżyczki. To labirynt pomieszczeń i korytarzy. W środku znajdują się stanowiska organizatorów, sędziów, honorowa loża Stanisława Bieńkowskiego, ale też serce zabezpieczenia – centrum monitoringu, z dziesiątkami ekranów, na których można wyświetlić obraz ze 102 ruchomych kamer zainstalowanych na W69.
Jeżeli sądzicie, że są to stare wysłużone „przemysłówki” z ziarnistym szarym obrazem to grubo się mylicie – na meczach Falubazu ochrona dysponuje nagraniami o wysokiej rozdzielczości, dzięki którym może niemal zajrzeć do kubeczka z popcornem trzymanym na trybunach. Stąd widać wszystko. I każdego można rozpoznać.
– Tutaj zazwyczaj przebywamy wspólnie z przedstawicielami ochrony i reagujemy na zdarzenia meczowe, konsultujemy się i podejmujemy decyzje – wyjaśnia Szymański. – Ale proszę tego nie traktować, jako centrum dowodzenia – takiego miejsca na meczu policja nie ma. Dowódca jest mobilny, cały czas w ruchu, przemieszcza się tam, gdzie miejsce mają jakieś zdarzenia.
– Niczym generał na polu bitwy – dopowiadam. Ale też dopytuję: – Ma pan swoich adiutantów?
– Aż tak to nie! – śmieje się komisarz. – Wystarczy nam stały kontakt radiowy oraz dobre rozplanowanie działań.
Wchodzimy na dach wieżyczki. Na szczycie rozstawiona jest już obsługa telewizyjnych kamer. – To moje ulubione miejsce. Można dokładnie ocenić sytuację, widać też używaną przez kibiców pirotechnikę, jej zasięg oraz skalę – tłumaczy Szymański.
Adekwatne siły policji
Zasypuję mojego rozmówcę gradem pytań. O liczbę policjantów, radiowozów, zaangażowane formacje, a nawet patrole z psami. – Siły policyjne są adekwatne do skali wyzwania – podkreśla z uporem dowódca zabezpieczenia. Ale widząc moją minę rozwija temat.
– Przygotowania do meczu trwają kilka tygodni. Zaczynamy od określenia potrzebnych sił i środków, posiłków, które będzie można ściągnąć w razie potrzeby. Na zawodach podwyższonego ryzyka te środki są odpowiednio większe. Nie podajemy do wiadomości publicznej wszystkich liczb oraz metod działania, bo to związane jest z naszą policyjną taktyką – przekonuje kom. Szymański.
Przyznaje, że szczególną uwagę przykłada się do sektora gości, gdzie łącznie jest 720 miejsc siedzących. To tam można spodziewać się kibolskich prowokacji. – Jesteśmy na to gotowi – zaznacza.
– No dobra! Ale nie wierzę, że policjanci nie oglądają podczas służby na W69 zawodów? – wypalam.
– Skupiamy się na tym, aby nikomu nic się nie wydarzyło na trybunach, na obiekcie i poza nim. Wiemy co się dzieje na stadionie, widzimy wyniki, ale nie mamy czasu, żeby się na tym skupiać bo jesteśmy na służbie i jesteśmy profesjonalistami. Natomiast jako mieszkańcy Zielonej Góry, gdy nasz miejscowy klub zdobywa punkty, to w duchu się cieszymy. Wśród nas też są kibice – mówi Ł. Szymański.
Ochroniarska matematyka
Policja ściśle współpracuje z ochroną, którą wynajmuje klub sportowy. Tutaj możemy zdradzić nieco więcej szczegółów. W przypadku „zwykłych” zawodów 10 ochroniarzy przypada na 300 kibiców, którzy mogą być na imprezie masowej i jeden ochroniarz na każde następne 100 osób. A na meczu podwyższonego ryzyka ten przelicznik to 15 ochroniarzy na 200 osób i 2 ochroniarzy na każde następne 100 osób.
– To oczywiście są wartości minimalne – zaznacza Kamil Kawicki, dyrektor generalny ZKŻ. – W praktyce to wygląda tak, że jeśli mamy tegoroczny „zwykły” mecz z Lublinem zaplanowany na maksymalną ilość kibiców tj. 14 586 osób to potrzebnych jest minimum 180 ochroniarzy. Przy 12 tys. kibiców potrzebujemy minimum 127 ochroniarzy. A gdy są zawody podwyższonego ryzyka z Toruniem czy Gorzowem na 13 938 osób (na takie mecze nie wolno sprzedawać biletów na miejsca stojące) to potrzebnych jest aż 303 ochroniarzy! Koszt takiego zabezpieczenia meczu przekracza wtedy 100 tys. zł – wylicza Kawicki.
Ochroniarze rozpoczynają swoją pracę pół godziny przed otwarciem bram. Pół godziny wcześniej odbywa się także odprawa organizatora z dowódcami odcinków oraz kierownikiem ds. bezpieczeństwa – w trakcie meczu przybywa on na wieży sędziowskiej w sztabie dowodzenia wraz z przedstawicielami policji.
– Licząc, że otwarcie bram dla publiczności następuje 1,5 – 2 godz. przed pierwszym wyścigiem, następnie czas trwania zawodów, rozejście się kibiców, wyprowadzenie przyjezdnych gości, sprawdzenie i pozamykania całego obiektu, to łącznie czas zabezpieczenia imprezy wynosi 5-6 godzin – wyjaśnia Kawicki. – Kilka patroli dwuosobowych jest też na stadionie od samego rana do opuszczenia W69 przez ostatnią osobę, najczęściej ze składu ekipy telewizyjnej.
Maciej Dobrowolski
Fot. KMP Zielona Góra